Camerimage 2016 w pigułce

15025553_1192084000880946_4174894359397016621_oTo był pierwszy festiwal Camerimage, na którym miałem pełny wstęp na wszystkie wydarzenia powiązane z imprezą. To był też kolejny festiwal Camerimage, gdzie mogłem (jak zwykle) brać udział w tych wydarzeniach, które nie kolidowały z pracą zawodową, czy obowiązkami rodzica. No cóż 🙂

Nie mogłem jednak przepuścić gali otwarcia. I tak, po krótkim wstępie dyrektora festiwalu Camerimage Marka Żydowicza i słowach prezydenta miasta Rafała Bruskiego oraz marszałka województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego, rozpoczęło się! W odpowiedni klimat, który towarzyszył wszystkim uczestnikom przez cały tydzień, wprowadził filmowymi melodiami na fortepian kompozytor Włodzimierz Pawlik. Rozpoczął od utworu będącego jednocześnie jego „filmowym” debiutem. Muzyka do filmu Wrony Doroty Kędzierzawskiej otworzyły całą paletę muzycznych szlagierów. Było Dziecko Rosemary, Nóż w wodzie i wiele innych. Wszystkie delikatnie przearanżowane nie utraciły w żaden sposób mocy oryginalnych kompozycji. Rozpoczęła się część prezentacji wszystkich sekcji konkursowych ze szczególnie długim wymienianiem wszystkich pozycji startujących po nagrodę za najlepszy teledysk. Tutaj nagrodę odebrał Ringan Ledwidge, czyli Massive Attack Voodoo in my Blood. Za najlepsze zdjęcia do teledysku nagrodę zgarnął Martin Ruhe – Mykki Blanco Highschool never ends. Następnie rozpoczęło się przyznawanie nagród specjalnych m.in. dla Jessici Lang, która odebrała nagrodę im. Krzysztofa Kieślowskiego. I jednocześnie wypada pogratulować ekipie od przygotowań spotów za genialny „tribute” dla hollywoodzkiej gwiazdy.

Włodzimierz Pawlik na fortepianie
Włodzimierz Pawlik na fortepianie

Jednak najważniejsze są filmy. Na pierwszy ogień poszedł specjalny pokaz ostatniego filmu Andrzeja Wajdy Powidoki. I było to przeżycie szczególne, bo usypiające. Było mi tak żal historii, serca, które włożył w grę Linda i pracy sztabu realizacyjnego, że sugeruję, by do Powidoków nie podchodzić i po prostu powtórzyć coś starszego z filmografii pana Andrzeja. Powidoki to prawdziwa walka ze snem. Na szczęście La La Land wyrwał mnie do tańca. Reżyser Damien Chazelle dał mi ogromny ładunek emocji: od radości, wielu uśmiechów, przez wzruszenia, po zrozumienie i akceptację. Chciałbym to obejrzeć raz jeszcze.

Kolejne dni przebiegały z pewnością intensywnie dla uczestników festiwalu, dla mnie mniej. Kolejne tytuły startujące w konkursie głównym to Nowy początek Denisa Villeneuve’a i Przełęcz ocalonych Mela Gibsona. Oba widziałem wcześniej. Wyjątkowo ciekawie wypadł film Agonie. Debiut Davida Clay Diaza to mocny i przygnębiający dramat opowiadany spokojnie i skromnie, gdzie na pierwszy plan ciągle wybija się smutna prawda o zapomnianych dzieciakach wychowywanych bez radości i pasji. Agonie startujące w konkursie debiutów był wyraźnie inspirowany kinem Van Santa, czego austriacki filmowiec nie ukrywał. Ogromnie dużo radości dał mi pokaz specjalny dokumentu Blue Velvet Revisisted. Jeżeli kochacie twórczość Davida Lyncha, a w szczególności jego Blue Velvet, to Blue Velvet Revisited obejrzeć musicie. Peter Braatz, młody niemiecki filmowiec został zaproszony w 1985 roku przez samego Lyncha do Wilmington w Północnej Karolinie. Zostało wtedy przygotowane autentyczne “behind the scenes” kręcone równolegle do filmu Lyncha i właśnie dzięki temu możemy odbyć cudowną podróż po całym procesie realizacji kultowego już dzieła mistrza.

Kilka dni po seansie oceniłbym słabiej najnowszy film Olivera Stone’a Snowden. Niestety, historia ulatnia się zbyt szybko. Co ciekawe Snowden i operator Anthony Dod Mantle zgarnął Brązową Żabę za zdjęcia. Na te akurat w ogóle nie zwróciłem uwagi. Obejrzałem również arcydzieło Roberta Altmana (po raz pierwszy) McCabe i pani Miller. I był to seans tak wspaniały, że o filmie z pewnością jeszcze napiszę. Western publiczność festiwalowa mogła obejrzeć w ramach cyklu Mistrzowie, którzy odeszli – Vilmos Zsigmond.

Michael Chapman opowiada o kulisach powstawania filmu "Taksówkarz"
Michael Chapman opowiada o kulisach powstawania filmu „Taksówkarz”

Ostatni „filmowy” dzień to samo dobro. Retrospektywa Michaela Chapmana i Taksówkarz po raz pierwszy na wielkim ekranie dał mi ogromnego filmowego kopniaka. Ten film to wciąż ogromna petarda. Kolejny seans, czyli Remember, był ogromną niespodzianką tegorocznego festiwalu. 90-latek na drodze zemsty za Holocaust, naziści, walka o pamięć. Oj, działo się. Ostatnim filmem puszczanym na Camerimage 2016 był Paterson Jima Jarmuscha, czyli pochwała dnia codziennego, mały pomnik dla domorosłych entuzjastów szerzenia kultury i sztuki, wiele serca, humoru i radości wynikającej z powolnego, leniwego, ale też bezpiecznego trybu życia. Mogę generalnie uznać, że wybierałem filmy dobre i wartościowe 🙂

Na gali zamknięcia najważniejszym momentem było oczywiście przyznanie nagród głównych. Nie udało mi się obejrzeć filmu Lion ze zdjęciami Greiga Frase’a nagrodzonymi Złotą Żabą. Srebrna Żaba skoczyła w ręce Bradforda Younga za Nowy początek. Brązowa Żaba dla wspomnianego już filmu Snowden.

To był dobry festiwal i do zobaczenia za rok.

camerimage2016_fb_back