Naked Violence (1969)

Recenzja filmu "Naked Violence" (1969), reż. Fernando Di LeoZaczyna się. Pierwsze sekundy i na tle napisów (w rolach głównych, scenariusz, na motywach…) kamera prowadzona przez operatora Franco Ville łapie w obiektyw uczniów biorących udział w lekcji. Co druga to lepsza facjata. Tu nie trzeba dodatkowej narracji, żeby widz zrozumiał z kim będzie mieć do czynienia. Zresztą napisy nawet nie dojdą do 'reżyseria: Fernando Di Leo’, a niepoprawna młodzież zerwie się z ławek, dopadnie młodą nauczycielkę, napoi podejrzaną substancją (w tym i siebie dla kurażu), zgwałci i zamorduje. Do akcji wkracza komisarz Duca Lamberti (Pier Paolo Capponi).

To dość nietypowy przedstawiciel włoskiego poliziotteschi. Miast strzelanin, mafii, pościgów mamy tu do czynienia przede wszystkim z zagadką kryminalną i dość odważnym (chociaż uczciwym) dramatem społecznym. Sam odtwórca głównej roli, Capponi, wspomina w wywiadzie, że twórcy nieświadomie naświetlili sprawy, o których w kinie rzadko się wspominało. Tak jak oficjalnie nie istniała mafia, tak samo nie było przecież problemów z taką młodzieżą. Lamberti nie ma bowiem łatwo i nie ma łatwo widz, który nastawił się na twarde i szybkie kino policyjne. Pierwsze 40 minut to przesłuchania dzieciaków, jednego po drugim. Dopiero w drugiej połowie filmu Lamberti wychodzi „na ulicę” układając dalsze śledztwo w rytm wymyślonego przez siebie fortelu. Ma bowiem podejrzenie, że ktoś uczniami kierował…

Recenzja filmu "Naked Violence" (1969), reż. Fernando Di Leo

Jest tu kilka niepotrzebnych chwytów, w tym najbardziej irytujący – ten muzyczny. Kilka minut ciszy budującej suspens i mocne powtarzające się dźwięki zwiastujące „myśl, która nadciągnęła”. Pomimo tego, to bardzo dobre kino. Capponi w swojej roli gliniarza jest bezbłędny. Charyzmatyczny, twardy, chociaż niestosujący przemocy (nie może, gdyż zatrzymani są nieletni). Jednak widz czuje, że facet ma twardą rękę, nawet gdy trzyma ją w kieszeni. Towarzyszy mu piękna Livia, pracownik socjalny (Nieves Navarro). I trzeba przyznać, że gdy Navarro pojawia się na ekranie, kradnie swoim blaskiem każde ujęcie.

Recenzja filmu "Naked Violence" (1969), reż. Fernando Di Leo

Ciekawy jest cały schemat na prowadzoną fabułę i co za tym idzie trzymanie widza w niepewności do samego końca. Otóż mając w pamięci setki kryminałów dość szybko zająłem się typowaniem sprawcy. Okazało się to kompletnie daremne z prostego względu – Naked Violence wymyka się ze schematu i wszystkie moje podejrzenia względem kilku osób po seansie odczytuje jako nieuzasadnione. Jestem tym bardziej ciekawy literackiego pierwowzoru Giorgio Scerbanenco, gdzie historia zbacza podobno w kierunku rasowego dreszczowca. Jednak jak to zaznacza montażysta Andrea Monili w wywiadzie w filmie jest 90% Di Leo i 10% Scerbanenco. Oprócz różnic w samej historii, jest jedna dość ważniejsza (ciekawsza), która być może odbiła się na całym obrazie. Scerbanenco bowiem próbował w książce zrozumieć i nieco wygładzić obraz nastolatka, nawet tłumacząc jego zachowanie. Di Leo skłonił się jednak do przedstawienia zdeprawowanej części społeczeństwa bez żadnych upiększeń i tym bardziej nie próbując jej wybielać. Jest więc brudno. Polecam.

8/10 - bardzo dobry

Czas trwania: 92 min
Gatunek: Kryminał
Reżyseria: Fernando Di Leo
Scenariusz: Fernando Di Leo, Giorgio Scerbanenco (powieść), Nino Latino, Andrea Maggiore, Marino Onorati
Obsada: Pier Paolo Capponi, Nieves Navarro
Zdjęcia: Franco Villa
Muzyka: Silvano Spadaccino