Jack Reacher: Nigdy nie wracaj (2016)

Recenzja filmu "Jack Reacher: Nigdy nie wracaj" (2016), reż. Edward ZwickJack Reacher (Tom Cruise), były major amerykańskiej żandarmerii wojskowej ponownie wraca. Robi to oczywiście wbrew podtytułowi, czyli Nigdy nie wracaj. Ten podtytuł to z pewnością prośba od wszystkich szumowin skierowana wprost do Jacka. Najnowsza „przygoda” Reachera, czyli ekranizacja kolejnej wybranej przez producentów powieści Lee Childa to zamknięty rozdział. Nie musisz zatem wiedzieć nic o Jacku i nie musisz szperać w poszukiwaniu czegokolwiek po napisach końcowych. Wróci bowiem nie raz, prawdopodobnie w tej samej scenie, czyli machając na stopa.

Sam prolog to kwintesencja możliwości postaci (ten fragment jest zresztą w całości w zwiastunie z odrobinę szybszym montażem). Dowiadujemy się co Jack potrafi (jeżeli jeszcze nie wiecie), jak traktuje oprychów i jaką legendą jest otoczone nazwisko Reacher w wojskowych kuluarach. A sama fabuła? Śledztwo w Afganistanie, zabójstwo dwójki amerykańskich żołnierzy z amerykańskiej broni, tajemniczy koncern (oszczędzili tym razem BlackWater) i aresztowanie przyjaciółki Reachera, Turner (Cobie Smulders). Pech chciał, że ostatnim punktem było właśnie aresztowanie Turner. Od tego momentu Reacher zaczyna węszyć.

Recenzja filmu "Jack Reacher: Nigdy nie wracaj" (2016), reż. Edward Zwick

Trzeba przyznać, że Edward Zwick nie zwolnił tempa do końca, a jego aktywne 40 lat w branży zaowocowało porządnym akcyjniakiem. I tak ostatecznie trzeba sklasyfikować film, w którym z Reachera można czytać jak z otwartej książki. Po 15 minutach wiemy już doskonale, że gdy ktoś Reachera śledzi, to Reacher już o tym wie. Nie jest jednak tak, że Jack jest niezniszczalny, bo trzeba przyznać, że cięgi dostaje ostre. Fajne jest to, że twórcy przemycili trochę więcej treści niż tego od nich oczekiwano. I tak mamy napakowanego testosteronem byłego wojskowego, który ma przy boku piękną Turner, która to doskonale dotrzymuje mu kroku. To nawet zabawne, gdy we dwójkę biegną na złamanie karku, a Turner ani myśli zostać w tyle. Oczywiście wyszkolenie wojskowe to jedno, ale idzie za tym pewien manifest kobiety prosto z pola walki, gdy Reacher (nieomylny, męski samotnik) próbuje wieść prym w tym „związku”. No i dostaliśmy w końcu bohatera, który musi się kimś opiekować. Dochodzi bowiem motyw z domniemaną córką Jacka. Nie do końca wie jak okazać uczucia (jakiekolwiek), trochę się mota, ale jest przy tym wyjątkowo uroczy, bo to jego zamartwianie i tak kończy się „Reachowym”  pragmatyzmem.

Jack Reacher: Never Go Back

Siłą napędową jest tutaj Tom Cruise i nie będę ukrywał, że to właśnie 54 letni Cruise przyciągnął mnie do kina. To poniekąd gwarancja jakości kinowego seansu. Wiedziałem (i nie myliłem się), że sceny akcji będą konkretne, że jak ktoś spada z budynku, to będzie to doskonale pokazane, a gdy ktoś będzie miał łamane w walce wręcz ręce, to na chwilę złapię się za łapę, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Aktor nie stosuje żadnych uproszczeń, nie odpuszcza, nie traktuje widza, który wydaje pieniądze na bilet, jak głupka. Sam sobie gwiazdą, kaskaderem, Reacherem. Choć to trochę smutne, ale na twarzy aktora widać coraz wyraźniej kolejną mijającą jesień…

Film gorąco polecam w kinie.

Za seans dziękuję sieci kin.

Cinema City

7/10 - dobry

Czas trwania: 118 min 
Gatunek: Sensacyjny, Akcja
Reżyseria: Edward Zwick
Scenariusz: Lee Child (powieść), Richard Wenk, Edward Zwick, Marshall Herskovitz
Obsada: Tom Cruise, Cobie Smulders, Aldis Hodge, Danika Yarosh, Patrick Heusinger
Zdjęcia: Oliver Wood
Muzyka: Henry Jackman