Brat (1997)

Recenzja filmu "Brat" (1997), reż. Aleksey Balabanov.Rosyjski seans spod znaku sensacji (a w niedalekim odniesieniu – eksploatacji) udał się na (prawie) każdym etapie. Brat w reżyserii Aleksieja Balabanowa niesie ze sobą spore pokłady filmowej frajdy – szczególnie dla kogoś, kto chciałby zasmakować sensacji zza wschodniej granicy. Po pierwsze i najważniejsze Balabanow odniósł duży sukces. Jego obraz zaliczył takiego flopa jak Psy Władysława Pasikowskiego. Będąc pierwszym sensacyjnym filmem w poradzieckiej Rosji odniósł się w swojej stylistyce do tego wszystkiego, czego widzowie w tej części Europy nie znali (przynajmniej w swojej rodzimej kinematografii). Jest więc po amerykańsku? I tak, i nie.

Daniła Siergiejewicz Bagrow (Siergiej Bodrow) wraca z wojny w Czeczenii na rodzinną prowincję. Nie zostaje tam przyjęty ciepło. Generalnie jest traktowany jako kolejna gęba do wyżywienia. Matka mówi mu wprost, że lepiej będzie jak pojedzie do Leningradu, do brata. Karierę zrobił! – mówi. Daniła jedzie więc do brata, bo przecież i tak nie ma innych planów. Brat nie jest takim człowiekiem sukcesu jak myślała matka. To znaczy, zależy jaką miarką mierzyć sukces. Pieniądze ma i owszem, ale dlatego, że jest zabójcą na zlecenie. Tu rozpoczyna się właściwa opowieść. Balabanow dość szybko zaciska pętle na szyjach obu braci. Jest zlecenie, które zostało wykonane. I są ludzie, którzy nie chcą za nie zapłacić. Jest w końcu wspomniany poradziecki kipisz, gdzie Rosjanie, Turcy, Czeczeni i nawet Niemiec próbują się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości.

Recenzja filmu "Brat" (1997), reż. Aleksey Balabanov.

To brudny i miejscami odrzucający film. Gdyby Smarzowski robił kino stricte sensacyjne, to z pewnością mogłoby wyglądać tak jak film Balabanowa. Brudne jest tu wszystko. Bloki, tanie garnitury, kobiety, mężczyźni, dzieci, klatki schodowe, pieniądze. Czuć ten syf, pot i kryminał zawieszony pod każdą latarnią. Zbrodnia jest na ulicach i w ulicach tak głęboko, że chyba nawet milicja zdaje sobie z tego sprawę, gdyż do filmu Brat się nie zapuszczała.

Recenzja filmu "Brat" (1997), reż. Aleksey Balabanov.

Największym jednak atutem jest główny bohater. Daniła jest ciężki do rozszyfrowania. Wojna w Czeczeni na pewno coś z nim zrobiła. Wszystkim (nawet bratu) mówi, że wojnę przesiedział za biurkiem. „Jasne, Daniła” – skomentowałem przypominając sobie, jak przygotowywał się do zlecenia. Takie rzeczy za biurkiem? To właśnie ten aktor jest prawdziwą siłą filmu. Bodrow ma tyle charyzmy, że niejednego amerykańskiego filmowego kozaka mógłby obdzielić. Do tego jego rozbrajający spokój i to ukryte szaleństwo pod płaszczem niebezpiecznej apatii. Tak jakby palił w Czeczeni całe wioski, ale już o tym zapomniał. Tak go właśnie widziałem. Smutne to jednocześnie, że taki utalentowany aktor zmarł śmiercią głupią, której z pewnością można było uniknąć.  30-letni Siergiej Bodrow zginął w czasie pracy przy filmie pod lawiną. Wielki żal.

Brat to kozackie kino odstające jednak poziomem w kwestii samej realizacji niektórych scen. Niestety Balabanow nie popisał się (a może nie przywiązywał do tego uwagi) przy scenach strzelanin. Znacznie lepiej to wygląda, gdy postać strzela i nie widać całego zajścia, niż gdy dwóch oponentów jest umieszczonych w kadrze. Chyba zabrakło dobrego sztabu w pionie kaskaderskim. I naprawdę trzeba tu troszkę ponarzekać, bo gdyby nie to, film byłby kompletny.

Polecam jednak dla wielu rzeczy: świetna muzyka (tylko rosyjski rock. Na wielokulturowej imprezie Daniła ostro krytykuje muzykę z Zachodu) oraz mocny, charakterny główny bohater i twardy, bez upiększeń zarys naszych serdecznych sąsiadów.

8/10 - bardzo dobry Czas trwania: 96 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Aleksey Balabanov
Scenariusz: Aleksey Balabanov 
Obsada: Sergey Bodrov Jr., Viktor Sukhorukov
Zdjęcia: Sergey Astakhov
Muzyka: Vyacheslav Butusov