Fistaszki (2015)

"Fistaszki" (2015), reż. Steve Martino. Recenzja filmu.

Od początku miałem wątpliwości co do kinowej adaptacji małego dzieła sztuki Charlesa Schulza. Fistaszki jako komiks spełniały dwojaką funkcję. To świetnie rozrysowani bohaterowie, przyjaciele z sąsiedztwa. Jednak to co sprawiło, że Fistaszki odniosły sukces i znalazły swoje miejsce już na stałe w sercach czytelników, później fanów, to sposób w jaki opisywały świat, wydarzenia i swoje spostrzeżenia. To dość specyficzne, krótkie wywody w języku dzieci, nacechowane jednak melancholią i filozoficzną konstatacją.

Problemem głównym kinowej wersji Fistaszków jest to, że nie udało się przenieść tego momentu, w którym czytelnik mógł w samotności kontemplować komiks. Jednak nie mogę napisać złego słowa o producentach. Widać od pierwszego kadru, że osoby, które były odpowiedzialne za finalny wygląd animacji, kochają Fistaszki. Zrobiono tyle ile można było, by oddać ducha kreski Schulza. Wszystko w nowej technologii, jednak z należytym szacunkiem dla komiksu.

"Fistaszki" (2015), reż. Steve Martino. Recenzja filmu.
Twórcy postanowili opowiedzieć o tym co zawsze najmocniej boli w wieku fistaszkowych bohaterów. Opowiedzieli o uczuciu małego rozgrzanego serca Charliego Browna. Do sąsiedztwa wprowadza się mała ruda dziewczynka. Co gorsze dla hormonów i motyli, które budzą się do życia, mała ruda dziewczynka przestępuje próg klasy Charliego Browna. Jaki jest Charlie? To niepewny siebie chłopiec, który potrzebuje pochwały, by podnieść głowę i zacząć rozmowę. Klasowy nieudacznik wskazywany palcami, gdy zdarzy się jakiś wypadek, niekoniecznie z jego winy. No dobra… zawsze z jego winy, ale on zawsze chciał dobrze! Teraz ten mały chłopiec tak bardzo chciałby powiedzieć coś miłego małej rudej dziewczynce. Dzielnie wspiera go wierny pies rasy beagle – Snoopy z nieodłącznym ptaszkiem Woodstockiem. Brown robi przez cały seans niemrawe podchody, wciąż nie potrafi puszczać latawców. Snoopy zaś wciąż próbuje zostać wielkim pisarzem. Żeby uatrakcyjnić fabułę, Snoopy wizualizuje swoje opowieści i tym razem przez cały film stacza podniebne potyczki z asem niemieckiego lotnictwa – Czerwonym baronem.

"Fistaszki" (2015), reż. Steve Martino. Recenzja filmu.
Aby urozmaicić dzieciakom seans, twórcy wprowadzili element, który zawsze rozbawi segment widzów w wieku 8-12 lat – otóż pełno tu potknięć i scen, w których bohaterowie się przewracają. Jest też rysowane na ekranie „Bam! Łup! Bum!”. Ale co z resztą widzów? Co z tymi młodszymi i starszymi?

"Fistaszki" (2015), reż. Steve Martino. Recenzja filmu.
Po seansie (na którym byłem z córką) próbowałem dojść do sedna problemów Fistaszków, wytłumaczyć co i jak żonie. Ciężko było mi trafić w punkt, bo przecież cały seans był w należytej formie. Czułem się przez chwilę jak nasza pani premier przed Komisją Europejską. Na szczęście wyręczyła mnie córka, z którą się absolutnie zgadzam: „Nudny był”.

Za seans dziękuję sieci kin.

Cinema City
5/10 - średni

Czas trwania: 93 min
Gatunek: Animacja
Reżyseria: Steve Martino, Leszek Zduń (reżyser polskiego świetnego dubbingu)
Scenariusz: Bryan Schulz, Craig Schulz, Cornelius Uliano, Charles M. Schulz (komiks), Joanna Kuryłko (polskie dialogi)
Obsada: Olaf Marchwicki, Marianna Obuchowicz, Zuzanna Jaźwińska
Zdjęcia: Renato Falcão
Muzyka: Christophe Beck