Pitbull. Nowe porządki (2016)

"Pitbull. Nowe porządki" (2016), reż. Patryk Vega. Recenzja filmu.

Rozgryzłem Vegę i wiem już jaka doskwiera mu przypadłość. Wiem, bo mam podobnie. Otóż (tak samo jak on), gdy bardzo długo patrzę na swoją pracę zaczyna mi się podobać. Dopiero gdy przyłożę ją do innych lepszych okazuje się, że jest po prostu kiepska 🙂 No, tak… ale ja potrafię przerwać coś w trakcie i rozpocząć od nowa. Niestety z produkcją filmową tak nie jest. Jak już jest nakręcony cały kiepski materiał, na podstawie kiepskiego scenariusza, z kiepskimi postaciami, to cytując jedno z naszych jakże trafnych powiedzeń – z gówna bicza nie ukręcisz.

Nie ma Despero znanego z Pitbulla (2005). Jest za to Majami (Piotr Stramowski). Działający swego czasu pod przykrywką oficer operacyjny zostaje przeniesiony na nowy dla siebie teren. Majami ma teraz łapać mniejsze ryby na Mokotowie. Do tej pory, będąc przez dwa lata wśród dilerów, dostał już po głowie na tyle mocno, że wydział policyjnych psychologów zdecydował o jego nowym miejscu pracy. Nowa komenda, nowe obowiązki. Obserwujemy kilka interwencji i nie różni się to zbytnio od standardowych akcji z inscenizowanych na fabularyzowaną nowelę z telewizjiczyli każda z takich scen ma czemuś służyć. Taki związek przyczynowo-skutkowy na usługach Patryka Vegi, który nie ma lepszego pomysłu jak zapoznać bohaterów i pchnąć dalej akcję. Majami jedzie z partnerem skonfiskować wieżę hi-fi(!!) zakupioną od pasera i jest to moment, żeby Olka (Maja Ostaszewska) mieszkająca na 120m2 (ma już apartament, jacht, a teraz kupiła sobie małą wieżę) z dwójką dzieciaków zabujała się w gliniarzu z irokezem. Film leci do przodu jak pijany kierowca na autostradzie, by 15 minut później Olka mogła zaprosić do siebie Majami. Ten bawi się z dzieciakami (jest kupa śmiechu, jakby był odnalezionym po latach wujkiem), a wieczorem przy skręconym joincie facet stwierdza, że „czuję się jakbym znał cię 10 lat”. Tak się buduje chemię między bohaterami!

"Pitbull. Nowe porządki" (2016), reż. Patryk Vega. Recenzja filmu.
W tym momencie Patryk Vega odhaczył na stole montażowym: znają się, są zakochani, jedziemy dalej. Czepiam się? Nie. Teraz będzie najlepsze. Co zrobił Vega, żeby pchnąć całą fabułę do przodu? Żeby poznać ze sobą tego złego z tym dobrym? Rutynowa kontrola na drodze i „babcia” (Bogusław Linda), który oczywiście nie ma dokumentów, mówi głównemu bohaterowi: „Będzie zabójstwo. I ja w nim będę brał udział. A mówię ci to tylko dlatego, że mi tego nie udowodnisz”. To dosłowny cytat z Pitbulla, a nie gaworzenie Jody z Gwiezdnych Wojen.
Największy żal mam do sponsorów i do tego, że Vega wciąż dostaje od nich pieniądze na kolejne gnioty. Ten film jest kompletnie spieprzony w każdym elemencie. Jasne, że ma miejscami fajne, pojedyncze kadry. To tylko zasługa operatora Mirosława Brożka. To stały współpracownik Vegi. Jednak pan Mirosław ma coraz lepszy sprzęt i coraz lepszy warsztat, czego nie można powiedzieć o osobie reżysera.

"Pitbull. Nowe porządki" (2016), reż. Patryk Vega. Recenzja filmu.
Całość z założenia opowiada o próbie rozbicia grupy mokotowskiej, a de facto jest zapisem scenek rodzajowych z ich kolejnych przestępstw. Jest to zatem typowy serial wyciosany do formy seansu kinowego. Wygląda to strasznie, bowiem gangsterzy robią coraz to nowe rzeczy (porywają, ściągają haracze, tłuką ludzi, zastraszają). A policjanci? Przesłuchują, robią zasadzki, spektakularne wjazdy na chatę (kilkukrotnie w trakcie tych dwóch godzin). I nic z tego nie wynika.

"Pitbull. Nowe porządki" (2016), reż. Patryk Vega. Recenzja filmu.
Koszmarny to film, montaż i historia, której się nie da opowiedzieć, bo nie istnieje. Główny bohater, którego można wyłapać z tłumu z kilometra, gra oficera działającego w ukryciu(!). Psychopata (Krzysztof Czeczot), ps. Zupa (dupa, a nie zupa) na tle kolorystyki prosto z kina Refna próbuje przekonać, że jest świrem, który się podnieca jak komuś dzieje się krzywda. Przemoc? Przemoc jest i co z tego, skoro nie potrafi być odpowiednio użyta. Kino policyjne? Co to za kino policyjne, gdzie nie ma żadnej wymiany ognia, pościgu, ani nawet porządnej bójki. Przebieganie pod blokami grupy uderzeniowej (po raz wtóry) i zdjęcia z drona, to można zrobić raz na seans, a nie trzy razy. Zatrzymania z „leż na ziemi kurwo!”, jako pokaz siły, może i brzmią groźnie, ale za tym nic dalej nie idzie. Kuriozalność niektórych scen powala, ale wypisanie ich tutaj przyprawiłoby moją korektę o ból głowy, więc odpuszczę (a są zaiste zajebiste, vide Linda, który skacze po cumę podpływającej łodzi). Na plus idzie opanowany do perfekcji przez Vegę język ulicy.

Naprawdę mam życzenie, żeby Patryk Vega już nie kręcił filmów.


Za seans dziękuję sieci kin.

Cinema City

3/10 - słaby

Czas trwania: 133 min
Gatunek: Sensacyjny
Reżyseria: Patryk Vega
Scenariusz: Patryk Vega
Obsada: Piotr Stramowski, Bogusław Linda, Maja Ostaszewska, Andrzej Grabowski
Zdjęcia: Mirosław Brożek
Muzyka: Łukasz Targosz