Most Szpiegów (2015)

Recenzja filmu "Bridge of Spies" / "Most Szpiegów" (2015), reż. Steven SpielbergJako filmowy twórca Steven Spielberg osiągnął już wszystko. Ma na swoim koncie najważniejsze nagrody filmowe. Nie musi już niczego udowadniać. Jasne, że na początku miał zupełnie inne spojrzenie na kino, różniące się diametralnie od  kolejnych etapów w karierze. Zaczął od kręcenia filmów z pazurem i ogniem. Później uderzył w główny mainstream i tego się aktualnie trzyma. Nie liczę na kolejne Szczęki, Sugarland Express, nowe podejście do gatunku, czy jakąś rewolucję kinową. Niektóre filmy Spielberga same w sobie już były kamieniami milowymi w dziedzinie kinowej rozrywki. Dlatego już na wstępie napiszę, że nie ma sensu oceniać walorów technicznych Mostu Szpiegów i następnych filmów Spielberga. To czysta perfekcja audio – wizualna.


Niestety, jak to często bywa w filmach opartych na prawdziwych wydarzeniach (tym bardziej u Spielberga, który kręci już bardzo zachowawczo),  i tu historia pozbawiona jest napięcia oraz suspensu.

Zimna wojna, Stany Zjednoczone i zatrzymanie rosyjskiego szpiega – Rudolfa Abla (Abel był w rzeczywistości przybraną tożsamością pułkownika KGB Williama Fishera. Twórcy, nie chcąc mieszać widzom zawiłości szpiegowskich działań, nie wspomnieli o tym). Tak zaczyna się film. Spielberg wierzy w podstawy otrzymanej edukacji historycznej u swoich widzów, dlatego nie skupia się na zbędnym przedstawieniu zarysów tamtejszej sytuacji w kraju. Przecież wiemy, że naród nerwowo nasłuchiwał rosyjskiego akcentu. Wiemy, że czas szpiegów nastał na dobre. Po zatrzymaniu Abla USA, jako kraj prawa z silną konstytucją, musiały przydzielić mu obrońcę. Aby nie narażać się na jakąkolwiek krytykę, przydzielono mu prawnika z prawdziwego zdarzenia. Chodziło głównie o to, iż nawet jeżeli wyrok był z góry przesądzony, to wymiar sprawiedliwości chciał pozostać wiarygodnym. Doświadczony w norymberskich procesach James B. Donovan (Tom Hanks) był lepszy niż się spodziewano. Był dociekliwy jak Jim Garrison w JFK Olivera Stone i szlachetny jak Atticus z Zabić Drozda (1962). Zresztą nie tylko to go łączy ze wspomnianymi bohaterami wojennymi. Gdy James zasiada przy stole z rodziną, to jak nic widzimy Kevina Costnera z gazetą przy podobnym stole. Zaś gdy rozmawia i spokojnie tłumaczy wiele „zawiłych”, dorosłych spraw synowi, to na myśl przychodzą rozmowy Atticusa z dziećmi. Opanowany, wyważony, nad wyraz opiekuńczy. Te cechy jednak nie pomogły przy próbie wygrania sprawy Abla. Zresztą, ani sędzia, ani prezydent, ani całe społeczeństwo amerykańskie by na to nie pozwoliło. Szpieg został skazany na karę pozbawienia wolności, a gdzieś tam daleko, po drugiej stronie oceanu miał miejsce podobny przypadek…

Recenzja filmu "Bridge of Spies" / "Most Szpiegów" (2015), reż. Steven Spielberg
Tym samym film jest podzielony na dwie części. Pierwsza jako dramat sądowy i druga jako historia szpiegowska i dramat wojenny. Donovan jako pełnomocnik rządu USA ma nadzorować, negocjować i doprowadzić do uwolnienia amerykańskiego żołnierza.

Jeżeli przeczytacie kilka akapitów nawiązujących do historii mostu Glienicke, będziecie wiedzieć wszystko. Taka jest niestety przypadłość filmów opartych na faktach – żadnych niespodzianek. Nie czujemy nerwowości, kiedy Donovan przemyka w mrozie przez nieoświetlone uliczki w Berlinie. Nawet nie przesuwamy się na skraj fotela podczas finałowej wymiany szpiegów na moście.

Recenzja filmu "Bridge of Spies" / "Most Szpiegów" (2015), reż. Steven Spielberg
Te sceny były kręcone w prawdziwych, historycznych lokacjach. Nie jakieś tam mosty z cgi. To Spielberg, więc produkcję stać na przelot całej ekipy do Europy. Jak już jesteśmy przy lokacjach, to robi wrażenie lista miejsc, w których ekipa rzeczywiście kręciła materiał. Scena w hotelu Hilton w Berlinie – kręcona w hotelu Hilton w Berlinie. Port lotniczy Berlin -Tempelhof to Port lotniczy Berlin -Tempelhof itd. Nie zapomnijmy o tym, że dużo scen było kręconych we Wrocławiu (pewnie te enerdowskie rudery ^^).

Recenzja filmu "Bridge of Spies" / "Most Szpiegów" (2015), reż. Steven Spielberg
Tom Hanks jak zawsze na swoim miejscu. Reszta zacnego aktorskiego grona też wznosiła się na wyżyny swoich umiejętności, by się dobrze pokazać i wpisać w CV „grałem u Spielberga”. Oddać trzeba też to, że Spielberg nie stawia swoim filmem żadnych pomników. Nie ma moralizatorskiego gadania (oprócz tych słusznych prawniczych oratorskich popisów na temat prawa każdego człowieka do obrony). Ciekawe też, że niejako z szacunkiem Spielberg odnosi się do obu stron konfliktu dając małego prztyczka władzom NRD (no, ale ten twór już nie istnieje, więc prztyczkiem nikogo nie urazi cwaniak :). Szacunek miał miejsce nie tyle do ZSRR i USA jako rządów podczas zimnej wojny, ale do szpiegów – żołnierzy. Odważnych, dzielnych z głęboko zakorzenionym patriotyzmem. De facto wykonywali rozkazy i narażali się najczęściej na karę śmierci.

Recenzja filmu "Bridge of Spies" / "Most Szpiegów" (2015), reż. Steven Spielberg
Nie jestem jednak w stanie ocenić filmu wyżej niż „niezły”. Głównie przez to, że to kolejny „nieoryginalny” scenariusz Stevena Spielberga ukazujący emocje bohaterów, jednak nie dający emocji odbiorcom.

Za seans dziękuję sieci kin:
Cinema City
6/10 - niezły

Czas trwania: 141 min
Gatunek: Dramat, Biograficzny, Historyczny
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: Matt Charman, Ethan Coen, Joel Coen
Obsada: Mark Rylance, Tom Hanks, Alan Alda
Zdjęcia: Janusz Kamiński
Muzyka: Thomas Newman