Pod osłoną nieba (1990)

The Sheltering Sky - Pod osłoną nieba - 1990Pod osłoną nieba nie jest przeznaczony dla wszystkich, a pisząc innymi słowy – jest on skierowany do wytrawnego widza. Nie chcę, żeby zabrzmiało to buńczucznie, ponieważ sam doceniłem zapewne tylko ułamek walorów kryjących się pod osłoną nieba. Zapewne też niedaleko mi było od napisania … nużący. Obraz opowiedziany pięknymi zdjęciami Vittoria Storraro (o których wypada wspomnieć w osobnym akapicie), jakże by nie był ujmujący, nie powinien przecież zdecydować o atrakcyjności filmu. Pod osłoną nieba powstało na podstawie powieści Paula Bowlesa –  kompozytora, pisarza, który występuje tu w roli narratora i pojawia się w ostatnich scenach.



Całość jest oczywiście niezwykle ważna i ponadczasowa, jednak przedstawiona w ten sposób dociera do widza po czasie, miast z marszu zaciekawić. Poznajemy małżeństwo Porta i Kit Moresby (John Malkovich i Debra Winger) oraz ich przyjaciela George’a Tunnera (Campbell Scott). Małżeństwo zalicza samych siebie do wyższej klasy społecznej, ludzi inteligentnych. Podróżnicy, muzyk, który już nie gra i Tunner, który zajmuje się urządzaniem przyjęć na Long Island. Taki high-life, który wybrał się do Afryki w poszukiwaniu… miłości? Utraconych lat? Pozostawiając zgiełk nowojorskiej metropolii bohaterowie decydują się na podróż. Dosłowną i tą metafizyczną. Sceny otwierające to ostatni rzut oka operatora na miejską dżunglę. Metropolię skąpaną w blasku lampionów, z drapaczami chmur w tle, które nie mieszczą się w kadrach. Później widzimy już tylko Afrykę. Bertolucci przez samą podróż nie chciał jednak przedstawić tylko przemieszczających się bohaterów i towarzyszących im przygód.

The Sheltering Sky - Pod osłoną nieba - 1990
Na odprawie celnej Port mówi, że zostaną na czarnym lądzie rok, może dwa, a ich przyjaciel zapewne kilka dni. Nadchodzące wydarzenia zweryfikują ich plany. Małżeństwo Moresby z pewnością potrzebuje terapii i wedle ich osądu naprawić związek może tylko zmiana miejca i klimatu. Hmm. Myli się ta para i każde kolejne małżeństwo, które pokłada nadzieje na poprawę związku w czynnikach zewnętrznych. Poza tym widz nie ma złudzeń, że tam już dawno coś pękło. Pękło tak, że żaden remont już nie pomoże. W czasie jednej z pierwszych gorących nocy Port ląduje po samotnym spacerze w ramionach prostytutki, a Kit w tym czasie zatraca się w namiętnych uściskach z Turnerem.

The Sheltering Sky - Pod osłoną nieba - 1990

I jak tu myśleć o naprawie czegokolwiek kiedy fundamenty są już przeżarte do pierwszych podwalin? Według mnie nie ma szans. Oczywiście można mieć nadzieję, że tylko prawdziwy wstrząs, lawina i budowanie wszystkiego od nowa jest w stanie napisać historię małżeństwa od nowa. Być może odwiedzając Afrykę państwo Moresby podświadomie na to właśnie  liczyli. Na jakieś traumatyczne przeżycie, na wybuch, który cudem uda im się przeżyć i odkryć w sobie coś nowego. Przemierzając czarny ląd i odwiedzając kolejne miasta wcale nie przyjdzie nam poznać lepiej bohaterów. Oszczędne gesty i ukrywanie własnych emocji nie pomagają widzowi zrozumieć tego co starają się ukryć Port i Kit. To co powinno być najważniejsze w podróży to zmiana zachodząca w bohaterach, czy też chociażby próba znalezienia odpowiedzi na pytania dlaczego tak jest? Co warunkuje moje istnienie w tym mariażu?

The Sheltering Sky - Pod osłoną nieba - 1990
Taka jest właśnie struktura filmu. Oparta na oczekiwaniu i istnieniu w niebycie. Dla niecierpliwego widza jest to nie lada wyzwanie, jednak nie napiszę, że czekanie się opłaci. Nie zobaczymy nic spektakularnego. W pewnym momencie przychodzi zaskoczenie, jednak reakcja na to wydarzenie wpisuje się w historię związku z takim stażem i problemem dotyczącym koegzystencji małżeńskiej pary. To oczywiście nie wszystko. Dla widza wspomniane wydarzenie jest i może pewnym zaskoczeniem, jednak dla jednego z bohaterów to tylko początek kolejnej i ostatecznej wędrówki… Okazuje się więc, że gdy myślimy o pewnych rzeczach, że są ostateczne, to w zasadzie tak nie jest. Każdy ma prawo do dalszej wędrówki. Przemijanie jest wpisane w nasze życia i po upadku trzeba po prostu wstać i przejść przez kolejne pustynne wzgórze. Być może naszym oczom ukaże się kolejna piękna oaza? To także film o tym, że bez względu na nasze pochodzenie, uczucia takie jak miłość, zazdrość, niepewność jest odczuwana albo tak samo, albo podobnie…

The Sheltering Sky - Pod osłoną nieba - 1990
Tym co czyni obraz atrakcyjnym to zdjęcia Vittorio Storraro i pisząc atrakcyjny mam na myśli moment, gdy Port przechadza się w ciepłą noc po Maroku, a widz odwraca się i chciałby, by ktoś jeszcze zobaczył ten operatorski kunszt. Naprawdę, przy takich scenach aż chce się wziąć urlop i w gorącą noc z zimnym piwem w ręce poszwendać się po północy w obcym mieście. I nie piszę tu tylko o świetle, granatowym nieboskłonie i pięknych widokach (scena, gdy Port i Kit na tle oszałamiającego widoku próbują przez seks przypomnieć sobie… siebie). Każda scena i ujęcia, które wymyślił Storraro robią wrażenie przez swoją koncepcję kolorystyczno – wizualną. Jest taka scena, gdy Port po prostu siedzi przy ścianie na drewnianym krześle i pięknie komponuje się każdy kolor i każdy z nich łagodnie przechodzi w kolejny. Majstersztyk. Pozostaje tylko żałować, że na wydanej płycie DVD nie było innej niż wersja obrazu w formacie 4:3.

The Sheltering Sky - Pod osłoną nieba - 1990
Tydzień po seansie postanowiłem podwyższyć ocenę i taka już pozostanie. Dlaczego? Myślę o tej małżeńskiej parze i chyba udała się tym samym Bertolucciemu rzecz znamienita. Ostatecznie chciałem wiedzieć, jak wyglądało życie Moresbych w Nowym Jorku. Jak się poznali, jak patrzyli na siebie, gdy byli jeszcze zakochani, a nie wodzili za sobą wypalonym wzrokiem… Dobry film (a powieść Bowles’a chętnie przeczytam).

The Sheltering Sky - Pod osłoną nieba - 1990
Film obejrzałem w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Bernardo Bertolucciego”. Hej blogerzy i czytelnicy! Dopisujcie się! To mój kolejny film Bertolucciego i napiszę jedno… Powoli w moich oczach wyrasta przekonanie o tym jak bardzo jest niedocenionym twórcą w kulturze masowej. Albo inaczej… Jak mało się o Bertoluccim wspomina. Zachęcam ja i z pewnością reszta z ośmiu blogerów biorących udział w wyzwaniu.

Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Bernardo Bertolucciego
7/10 - dobry

Czas trwania: 138 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Bernardo Bertolucci
Scenariusz: Paul Bowles (powieść), Mark Peploe, Bernardo Bertolucci
Obsada: Debra Winger, John Malkovich, Campbell Scott
Zdjęcia: Vittorio Storaro
Muzyka: Ryûichi Sakamoto