X-Men: Days of Future Past (2014)

X-Men: Days of Future Past - X-Men: Przeszłość, która nadejdzie - 2014

Nowy X-men, będący oczywiście wpisującym się w 100% w standard blockbustera, wypadł dobrze. Reżyser przemycił trochę „dorosłej” treści do filmu, a dzięki aktorom bliższym mojemu rocznikowi mogę śmiało napisać, że był to film dla starych ludzi :). Powinienem tym samym obniżyć ocenę spider-manowi o 2, bo im więcej oglądam niezłych filmów o superbohaterach i im więcej czasu mija od mojego spotkania z Andrew Garfieldem, tym gorzej oceniam ostatni film o człowieku-pająku.

Bryan Singer to mój typ na reżysera opowieści o superbohaterach. Tutaj pierwszym odważnym krokiem był brak wroga w jednej konkretnej postaci. Świat przedstawiony od początku (ten w odległej przyszłości) chyli się ku upadkowi. Praktycznie jest już pogrzebany pod stosem kości, pyłu i kurzu.

 
Przypomina to trochę sceny otwierające Terminatora 2, gdzie maszyny miażdżą czaszki homo sapiens, a ruch oporu próbuje utrzymać ostatnie bastiony. Tu jest podobnie, jednak ludzie oddali wolność już dawno, a naszą ostatnią nadzieja są oni, mutanci. To właśnie ci odszczepieńcy budują misterny plan pod przewodnictwem dwóch najpotężniejszych – profesora Xaviera i Magneto. Ponieważ koniec jest już praktycznie rozpisany na kartach przyszłej historii i planeta Ziemia zdaje się być płonącym snopem siana, szansa jest jedna. Ratunku trzeba szukać nie w dniu jutrzejszym, a właśnie w tych, które minęły. Wykorzystując moce, mutanci przenoszą świadomość Wolverina (jedynego, który może przetrwać tą podróż), do lat 70-tych. To właśnie w czasie, gdy sprawa Wietnamu jest już zamykana przez włodarzy tego świata, wszystko się rozpoczęło. To właśnie w tym czasie, dr Bolivar Trask grany przez Petera Dinklage’a, opracowuje plan, dzięki któremu ludzkość będzie w stanie stawić czoła mutantom. Profesor Xavier i Magneto znają jednak los programu Sentinel. Jak wszystkie filmowe programy, które trzymają w ryzach maszyny, tak też i ten ma się wymknąć spod kontroli i uderzyć w twórców. Punktem zapalnym nie będzie jednak sam Trask, a nasza stara znajoma, Mystique. To właśnie ona, po raz kolejny będąca na krawędzi własnego jestestwa wybierze najgorsze z możliwych rozwiązań. Przeniesiony w lata 70-te Logan ma przy pomocy młodszych wersji Magneto i Xaviera zmusić ją do zmiany planów.

X-Men: Days of Future Past - X-Men: Przeszłość, która nadejdzie - 2014
Na tym opiera się cała zgrabnie napisana fabuła i kolejna opowieść przeniesiona z kart komiksów. Podobało mi się. Podobały mi się stare twarze, zmęczonego życiem Logana, poważnego Magneto i idącej po swoje Mystique. Cały scenariusz jest skrojony na medal, a akcja rozpoczyna się wyjątkowo szybko i co najważniejsze pozbawiona jest przestojów. Nawet nie zauważymy kiedy miną te dwie godziny. Cieszę się z odważnego ruchu i przeniesienia akcji do lat 70-tych. Samochody, kolory w sepii i brązie, ciuchy naszych bohaterów, to mogło się nie spodobać całemu PG-13. Na mnie zadziałało. A może miało? I było sprawnie przeprowadzonym zabiegiem w stylu „dla każdego coś miłego”?

X-Men: Days of Future Past - X-Men: Przeszłość, która nadejdzie - 2014
Wrażenie jak zwykle robią efekty specjalne, ale niekoniecznie te z „czasów przyszłych”. Prawde powiedziawszy to cały design siejących zniszczenie żołnierzy Sentinel był średni. Ot, takie wyrośnięte, smukłe, humanoidalne roboty. I jeszcze ta wyzierająca wprost z głowy robota, niszczycielska moc. To też było kiepskie. Obraz całkowicie wygenerowany na komputerze i pomysły grafików to oczywiście rzecz gustu. Nie mój styl. Za to już rozwiązania i pomysły użyte w scenach konfrontacji pomiędzy mutantami – palce lizać. Numer jeden to oczywiście powtarzający się w innych recenzjach Quicksilver i jego „występy” w Pentagonie. To robi wrażenie.

Co do próby przeniesienia przez reżysera treści poważniejszych, to starał się jak mógł. Najważniejszy aspekt, który należy wychwycić ze scenariusza to oczywiście nasza „inność”. Tutaj Singer pokazuje, że każdy będąc „dziwolągiem” czy to mniejszym, czy większym, zasługuje na troskę i miłość. Znamienne wydaje się obsadzenie w roli Traska, aktora, który zapewne doświadczył w młodości widoku wskazujących na niego palców w ilości większej niż ktokolwiek na planie. Jego walka z „mutantami” to walka ze swoją wściekłością na Matkę Naturę. Skoro poskąpiła mu wzrostu i poniekąd postanowiła uczynić go karłem, to czemu nie dała mu choć procenta możliwości swoich przyszłych wrogów. Przecież mogę być mały, ok, ale chciałbym choć unosić przedmioty, latać, znikać, wzniecać pożary. Kumulowana latami złość i frustracja znalazła w końcu ujście w programie Sentinel. Takie są moje dywagacje à propos drugiego dna tej historii.

X-Men: Days of Future Past - X-Men: Przeszłość, która nadejdzie - 2014
Kto lubi blockubustery, powinien być usatysfakcjonowany. Unoszone przez Magneto przedmioty wciąż robią wrażenie, transformacje Mystique wciąż cieszą oko, a sapiący Wolverin sapie jak zawsze i na szczęście jest bardziej wściekły niż w swoich ostatnich solo-przygodach. Zatem marsz do kin komikso-maniacy. Tak jak byłem zażenowany w tylu miejscach w Niesamowitym Spider-Manie 2, tutaj w tyluż samo miejscach czułem się usatysfakcjonowany.

7/10 - dobry

Czas trwania: 130 min
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Reżyseria: Bryan Singer
Scenariusz: Simon Kinberg
Obsada: Hugh Jackman, James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrence, Halle Berry, Nicholas Hoult, Ellen Page, Peter Dinklage, Patrick Stewart, Ian McKellen

Zdjęcia: Newton Thomas Sigel
Muzyka: John Ottman