Twierdza (1983)

The Keep 1983

Na Francisa Paula Wilsona natknąłem się w czasach kiedy jeszcze dużo czytałem :). Jego Twierdzę pochłonąłem, ot tak. Kolejne części cyklu, również. Odwet, Odrodzony, Świat Mroku. Cały cykl zapoczątkowany właśnie Twierdzą i sam twórca był u nas traktowany po macoszemu. Seria nigdy nie doczekała się porządnego wydania, do zamknięcia całej historii brakuje tytułu The Tomb aka Rakoshi, który to miał być początkiem opowieści o Repairman Jack’u. No niestety. Teraz, gdy drukarnie nie mają chwili przerwy, a polscy wydawcy mają do przejrzenia 100 skryptów dziennie, od nowego pokolenia pisarzy, nikt nie zainteresuje się dotąd niewydanymi horrorami z lat 80-tych.




Twierdzą na szczęście zainteresował się Michael Mann. Na nieszczęście był to jego drugi film kinowy, po The Thief. Nie chcę napisać, że nie miał doświadczenia. Kunszt reżyserski widać było przecież od jego pierwszych zmagań z kamerą. Chcę napisać, że widocznie nie miał na tyle silnej pozycji w Hollywood, żeby wydać na świat film tak, jak na to zasługiwała proza Wilsona.

the Keep - 1983

Wracając do roku 1983, i filmu The Keep. Historia opowiada o oddziale niemieckich żołnierzy, którzy zajmują tajemniczą twierdzę w Rumuńskiej wiosce. Nikt nie wie kto wybudował twierdze, jakie było jej przeznaczenie. Porządny niemiecki oficer (Jurgen Prochnow) trzyma swoich podwładnych na krótkim łańcuchu. Nie pozwala krzywdzić okolicznej społeczności, nie pozwala grabić srebrnych krzyży w twierdzy. Chciwość i pragnienie bogactwa jest jednak silniejsza. Dwóch germańskich żołdaków, przy akompaniamencie (nigdy nie chciałem używać przy recenzjach, ale muszę) zajebistej muzyki zespołu Tangerine Dream, dobiera się do drogocennego kruszcu. Tym samym uwalniają to, co od wieków twierdza skrywała. Po grabieżczym ataku, fabuła rozchodzi się na dwa poboczne tory, by w finale połączyć oba wątki. Z jednej strony mamy cały czas twierdzę, ginących niemieckich żołnierzy, żydowskiego profesora, który próbuję pomóc w rozwikłaniu tajemnicy, i okrutnego oficera SS (Gabriel Byrne). Niemieckie SS przyjeżdża chcąc wesprzeć upadające morale poprzedników. Z drugiej strony mamy historię mściciela, wybawcy, wojownika, który budzi się jednocześnie z bestią. Żyje gdzieś na drugim końcu świata. Rusza do Rumunii z tajemniczą skrzynką, będąc jednocześnie jedyną nadzieją ludzkości.

the Keep - 1983Czytając te składowe, przed seansem, można założyć, że będzie to filmowe widowisko, wciskające w fotel, do ostatniego napisu na ekranie. Jest przecież fajny scenariusz, gotycka historia, jest Michael Mann, jest niepokojąca muzyka (polecam kawałek Stealing the Silver Cross). Jest Gabriel Byrne, Scott Glenn, Ian McKellen w roli profesora.

Niestety… Tak jak napisałem na początku. Michael Mann nie miał za sobą dzisiejszych przyjaciół i dzisiejszych pieniędzy. Jego wizja to 3 godz i 30 minut. Studio Paramount Pictures nakazało skrócić obraz do 91 minut. Możemy sobie tylko wyobrazić dantejskie sceny jakie wtedy rozgrywały się na korytarzach Paramountu. Szalejący Mann, wrzeszczący producenci, że CO ON SOBIE MYŚLI, KTO WYSIEDZI PRAWIE 4 GODZINY W KINIE!?!?!? ZA NASZE PIENIĄDZE??!?! Reżyser wyszedł, trzasnął drzwiami. Nie chciał przykładać ręki do montażu, do niczego, co później się działo z filmem. Wytwórnia do stołu montażowego posadziła praktykanta. No i mamy to co mamy.

the Keep - 1983

Zmasakrowane dziecko Michaela Manna. Dziecko bez rąk, bez nóg. Z koszmarnym uśmiechem, lecz z piękną twarzą, o pięknym głosie. Jednak bez szans na dalsze istnienie. Wyszedł naprawdę kiepski potworek. Początek jest w miarę, w miarę. Klimatyczna scena, gdy Jurgen Prochnow wchodzi do spowitej delikatną mgłą twierdzy. Dalej mamy pocięte obrazy. Na przykład mamy rzut na pomieszczenie, w którym nic się nie dzieje, po 15 sekundach aktorzy wchodzą do pokoju. Masakra. Ujęcia są skadrowane potwornie. Do wersji 91 minutowej, zostały wybrane ujęcia źle naświetlone. Twarze wypełniają czasami 70% obrazu. Po prostu żal pisać ….. 🙁

Jest jednak parę ujęć, które pokazują w tym dziecku twarz ojca. Scott Glenn płynący na łodzi z zachodem słońca w tle, w ciszy. Widać tą ciężką głębię wody, która oplata małą łódeczkę. W tle, tylko muzyka, jakże Mannowska, jakże klimatyczna. Od razu przypominają mi się jego nocne ujęcia Los Angeles z Gorączki.

the Keep - 1983Przykry los spotkał tę ekranizację. Nie przeszkodziło jej to dostać nominacji do nagród Saturna dla najlepszego horroru roku 1984. No, ale wtedy startowały: Strefa Mroku i w następnej kolejności aż trzy adaptacje Kinga: Christine, Cujo, Martwa Strefa. Wygrał ten ostatni tytuł…
Szkoda, szkoda, szkoda. Film nigdy nie doczekał się odświeżenia. Nigdy nie doczekał się wznowienia na DVD. Mann stanął murem i na to nie pozwolił, i bardzo dobrze. Kończąc recenzję muszę obiektywnie wystawić 4/10.

PS. Wybrałem naprawdę najciekawsze zrzuty, żeby mimo wszystko zachęcić do filmu. Każdy powinien sam wystawić ocenę 🙂

4/10

Czas trwania: 91 min
Gatunek: Horror
Reżyseria: Michael Mann
Scenariusz: Michael Mann, F. Paul Wilson (powieść)

Obsada: Scott Glenn, Gabriel Byrne, Ian McKellan, Jürgen Prochnow

Zdjęcia: Alex Thomson

Muzyka: Tangerine Dream